Forum Wybraniec Smoka Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Walka nr 1: T-Pax vs. Artha

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Wybraniec Smoka Strona Główna -> Miejsce Pojedynków
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Moordziak
Bad guy utaplany w Nutelli



Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: khem...

PostWysłany: Śro 19:17, 28 Lut 2007    Temat postu: Walka nr 1: T-Pax vs. Artha

Pojedynek pomiędzy: Arthą i T-Pax'em

Gatunek:
Fantasy.
Temat:
Smoki.
Wymóg:
Musi wystąpić motyw smoczego skarbu i jabłko.
Termin:
do 4 marca.
Długość:
minimalnie 3 strony A4 w Wordzie

Status:

Zakończony

Tekst I - Tyrannis
Tekst II- Artha

Punkty:

T-Pax - 33
Artha - 15

Zwycięzcą został Tyrannis.
Gratulacje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Moordziak dnia Sob 19:32, 17 Mar 2007, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Moordziak
Bad guy utaplany w Nutelli



Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: khem...

PostWysłany: Nie 11:10, 04 Mar 2007    Temat postu:

Tekst I



Zesłannik Demona
Człap! Człap! Człap! Wielki czerwony jaszczur przemykał między drzewami, próbując za wszelką cenę uciec pogoni. Miał co raz to większe trudności, gdyż las stawał się coraz gęstszy. Ocierał się o kore drzew, zdrapując ją swoim twardym pancerzem. Jego styl biegu przerodził się z długich skoków w pełzanie plackiem na ziemi.
-Szybciej! Zaraz go zgubimy! Szybciej! Szybciej!-Gad słyszał rozlegające się za nim wrzaski goniących go.
Jego mina stawała się coraz bardziej zrozpaczona. Nie wiedział co ma zrobić. Przecież nie udałoby mu się wznieść tutaj w powietrze.
Cielsko smoka było wielkie, długie na jakieś osiem metrów, nie wliczając ogona. Wzdłuż grzbietu przechodziły dwa rzędy ostrych, matowych, czarnych łusek zaczynających się na tylnej części głowy. Przypominały brzytwy cofnięte do tyłu. Podbiegając do długiego, wężowego ogona zcalały się w jeden rząd ciągnący się do jego połowy. Z kolei z jego końca wystawała ostro zakończona łuska czerwonego koloru, przypominająca grot strzały. Szyja była dosyć krótka. Łuski na niej były napięte tak, że wyglądały jakby miały się rozpaść. Na niej oparta była wydłużona głowa. Pod długim nosem malowały się linie górnej szczęki, która lekko przysłaniała dolną. Wystawały z niej dwa krótkie, szare kły. Lekko oddalone od szczeki wystawały dwa grzebienie, niczym małe skrzydła. Z gruczołów, na które naciągnięta była błona, wyrastały malutkie, ostre łuski, o ciemnym odcieniu szarego. Grzebyki te, mogły się składać i rozkładać. W chwili pogoni były złożone, co oznaczało, że ich właściciel jest zaniepokojony. Nad złotymi, szklanymi oczami wznosiły się uszy i rogi. Rogi były długie na około 60 cm.,zakrzywione do tyłu. Uszy ciągnęły się do połowy rogów. Otworki były na samym ich dole, reszta była tylko ostro zakończoną chrzęścia. Obok ciemno pomarańczowego brzucha, wystawały krótkie nóżki. Z tylnych nóg, od tyłu, wystawały pazury odstające do góry. W przeciwieństwei do tylnych, przednie nogi miały ten pazur przyciśnięty jak inne do ziemi.
Świiiiiiist! W powietrzu przeleciała, niewielka, stalował glewia. Trafiła ona w drzewo, tuż obok pełznącego smoka. Z tyłu widniały już sylwetki wojowników. Było ich trzech. Jeden z nich chwycił za plecy i wymierzył ręką rzut. Kolejne ostrze przecięło powietrze celując w gada.
-Trzeba będzię chyba skorzystać z pomocy demonów. Niby miałem się do tego posuwać tylko w wyjątkowych sytuacjach, lecz teraz taka sytuacja wystąpiła... .-Rozmyślał chytrze obiekt polowania.
Przystanał na chwilę nie bacząc na ludzi i zionął ogniem na trawę. Wymamrotał pod nosem kilka niezrozumiałych słów. Ogien zaskrzypiał. Zczerwieniał i zapadł się do środka. Nagle zamienił się w coś na rodzaj naleśnika, który rozbiegł się po ziemi. Zaczęły się z niego wyłaniać rzeczy podobne do głów. Wyróżniały się tam wgłębienia, odgrywające role oczodołów, nos i usta, które raz się rozchylały tworząc pustkę w głowie, a raz się zamykały, ruszając się, jak usta ryby. Następnie wyłaniała się klatka piersiowa, a za nią dalsza część tłowiu. Potem ukazał się nogi i pięć postaci z ognia były gotowe do działania, a kałuża ognia rozpłynęła się, zostawiając przypalony placek na miejscu jej pobytu.
-Wrrrrrrrraaaaauuuuuu... Grrrrrrrrrr...-Z ust największego z ogniowych demonów zabrzmiały niezrozumiałe dźwięki.
-Idźcie demoniczni słudzy! Obróćcie w niebyt przeciwników legionu!-Zagrzmiał smok.
Wojownicy wystąpili potężnym krokiem prawej nogi do przodu, ukłaniając się z wystawieniem lewej reki oraz z ustawieniem twarzy równolegle do ziemi. Odwrócili się szybko i pobiegli w stronę ludzi.
-Już niedługo go złapiemy!-Z entuzjazem krzyczał najmłodszy z łowców.-Zaraz będzie nasz!
-Nie podniecaj się mały! Polowania na smoki nie są łatwę i są pełne niespodzianek.
Łowców było troje. Najstarszy miał już siwe włosy i bujną brodę. Pozosatłych dwóch-młodszych-miało zaledwie lekki zarost. Jeden z nich miał blond włosy wyglądające uroczo w połączeniu z głęboko niebieskimi oczami. Do wysokich nie należał. Był to właśnie ten początkujący. Drugi młodzik miał czarne, długie włosy błyszczące w słońcu i liczne blizny na twarzy. Szare oczy dodawały mu zawadackiego wyglądu. Przewyższał o głowę swojego kolegę-blondyna. Każdy z nich miał identyczne ubranie charakterystyczne dla łówców smoków. Kamizela z łusek zielonego smoka okrywała skurzaną koszulę jasno brązowego koloru. Spodnie były ciemno brązowe, przeszywane takimi samymi łuskami jak kamizelka. Buty z kolei. były zafarbowane na czerwono z dodatkiem zielonych kamieni. Do tego najstarszy miał mnsótwo arsenału, a pozostali zaletwie kilka glewii i miecz.
Łowcy stanęli na chwilę jak wryci. Smok się zatrzymał i zionął ogniem na trawę. Po co mu to było? Za chwilę znów ruszyli do biegu. Byli już tak bliziutko, kiedy nagle usłyszeli jakieś warknięcia. Smok odwrócił się w ich stronę, popatrzył się kpiącym wzrokiem, a następnie popełznął w najbliższe krzaki. Aczkolwiek nie zostali przez niego zostawieni z pustymi rekoma. Ich oczom ukazały się ogniste stworzenia, te które przywołał jaszczur.
-Co to do licha jest?!-Wykrztusił brunet.
-Spokojnie Leron. To jedynie kilka demonów ognia. Powinniśmy zaatakować te stwory.-Szybko, lecz spokojnie wyrecytował najstarszy łowca.
-Na co jeszcze czekamy! Do ataku!-Rozkazującym tonem rzucił najmłodszy.
-Dobrze! Ty zostań z tyłu i rzucaj glewiami-Przytaknął wskazując blondyna.-Ty natomiast pomożesz mi w walce bezpośredniej.-Dokończył kiwając głową na drugiego towarzysza.
Płomienie czekały na nich, jakby wiedziały, że chcą je zaatakować. Szyk łowców ustawił się w przeciagu chwili. Blondyn mierzył się do rzutu glewią, ale usłyszał natychmiastowy zakaz.
-Stop! Czekamy, aż oni pierwsi zaatakują.-Rozkazał starzec.
-No dobrze.-Usłyszał od razu markotną odpowiedź.
Lecz nie zdążył sobie powzdychać, gdyż w powietrzu, w jego kierunku, przeleciała ognista kula. Szybko zrobił unik, ale i tak lekko się opażył.
-Arghhhhhh! Cholerne demony!-Wyznał z bólem, po czym rzucił glewią.
Przecięła głowę jednego z demonów na pół. Przez chwilę latała bezwładnie w powietrzu, po czym połączyła się z powrotem w jedno i trafiła na kark swego właściciela.
-O nie... .-Najmłodszy z grupy zachybotał się na nogach.
-Spokojnie jakoś sobie poradzimy!-Dodał mu otuchy Leron.
Największy z ognistych wojowników wygiął usta w geścię wyplucia. I na prawdę wypluł... język ognia. Celował w głównego łowcę, ale ten zrobił błyskawiczny unik i ogniowy pocisk trafił w drzewo, które zaczęło płonąć. Teraz już stanie wlaczących ludzi przerodziło się w szybki atak. Dwaj najstarsi wojownicy zaczęli ćwiartować ognistych posłańców. Części demonów latały w powietrzu, zaskwierczały i po tym złączyły się w jedno. Największy z nich nabuzował się i pękł. Wielka fala uderzeniowa zmiotła starca i bruneta. Po pękniętym została tylko jego chuda namiastka. Po kilku sekundach zmutowała się w jeszcze większy płomień.
-Grrrrrrrrrreeeeeeu... wrrrrrrghhhhhhh!-Zawarczał wyglądajac, jakby wydawał rozkazy swoim ognistym towarzyszom.
Zareagowali natychmiastowo otaczając swego przywódcę i wysyłając w niego płomienną energię. Ładujący się zaczynał przypominać kulę, rosnącą i rosnącą. Rosła tak, aż przemieniła się w ognistą chmurę.
-Co oni kombinują... ciekawe?-Nawet starzec zdziwił się widząc taki obrazek.
Chmura pokierowała się w ich kierunku. Kiedy już była nad nimi, to zaczęły z niej spadać małe meteoryty. Szybkość spadania kamieni rosła i rosła. Jedynym wyjściem była już ucieczka.
-Nie wiem jak wy, ale ja stąd spadam!-Tchórz obleciał młodziaka, który już ruszył do biegu.
-Hm?-Pytający wyraz twarzy skierowany został przez drugiego łowcę do dowódcy.
-Tak musimy uciekać! I to jak najszybciej!-Oboje ruszyli do biegu w stronę przeciwną do ich dotychczasowego kierunku.
Biegli tak szybko, że aż się za nimi kurzyło. Potwory tylko popatrzyły się krzywo w stronę uciekających. Po kilku cichych sekundach patrzenia, odwrócili się i poszli w tą samą stronę, w która uciekł smok. Zostawiali za sobą ślad spalonej trwy, palili krzaki przez, które przechodzili oraz tworzyli skupiska dymu wokół ich piątki.
Ciężko dysząc blondyn przedzierał się przez krzaki. Był już cały podrapany, a jego ubranie-oprócz kamizeli-było całe poszarpane. Kiedy wybiegł na światło dzienne, przycupnął na chwilę, żeby trochę odpocząć i poczekać na kolegów. Był zaszokowany. Po raz pierwszy w życiu zobaczył demony. Dotychczas tylko słyszał o nich, ale dzisiaj się to zmieniło. Cieszył się że jeszcze żyje. Powoli zbierając swoje siły i psychikę do kupy, czekał z nadzieją na powrót Lerona i Merkina.
-Co sobie oni o mnie pomyślą?-Zaczynały nasuwać mu się czarne myśli.-Co sobie o mnie pomyślą ludzie z miasta?
Po chwili odruchowo zatrząsł głową, jakby chciał odegnać te myśli. Popatrzył się w horyzont, gdzie malował się zarys miasta Atironu. Obrys zamku wznosił się ponad wszystkie budynki. Najokazalsza była wieża dzwonnicza stojąca na dziedzińcu. Dzwoniła zwykle alarmując o ataku wroga, albo kiedy wydarzyło się coś znaczącego np. koronacja nowego króla, lub wjazd jakiejś większej osobistości do miasta. Nagle z zamyślenia odpoczywającego, wyrwały go dyszące dźwięki. Szybko i nieswojo obrócił głowę, by zobaczyć co wydaje te odgłosy. Na jego szczęście byli to jego towarzysze.
-Jak się cieszę, że Was widzę! Przepraszam za moją ucieczkę... a wy ich pokonaliście?-Bełkotał próbując wszystko wcisnąć w jedno zdanie.
-Spokojnie, spokojnie Rimerze. Nie tak szybko. Oczywiście nie mamy ci za złe twojej ucieczki, chyba pierwszy raz zobaczyłeś demony co?-Spokojnym i pocieszającym głosem rzekł Merkin.
W odpowiedzi dostał tylko lekkie przytaknięcie głową.
-No więc my też musieliśmy uciekać. Te demony były zbyt silne dla nas dwóch. Tutaj najlepiej przydał by się jakiś lodowy smok. Będziemy musieli zaczerpnąć pomocy kogoś potężnego. Wieczorem spotykamy się pod wieżą dzwonniczą. Jedyną łatwą do zdobycia pomocą będzie mój znajomy mag... . No to pamiętajcie ! Pod więżą, gdy się zupełnie ściemni.-Na te słowa, przywódca łowców smoków odszedł powoli w kierunku swego domu pozostawiając Lerona i Rimera samych.
-Nooo trzymaj się młody! Idę do domu coś zjeść przed spotkaniem z tym magiem. Do zobaczenia po zmroku.-Z dziwną jak na niego życzliwością w głosie Leron odszedł do swojej chaty pod miastem.
-Ech... to ja tez chyba pójdę do ,,domu''.-Powiedział do siebie pozostawiony na wzgórzu łowca.
Wolnym krokiem ruszył w kierunku centrum miasta powłóczyć się po knajpkach.
Siedząc na twardym,drewnianym stołku, Rimer popijał piwo czekając na zmrok. Ostatnio spał w podrzędnych gospodach, gdyż brak smoków powodował brak piniędzy. Zapożyczył się już okropnie u znajomych. Myślał, że złapanie tego demonicznego potwora sprawi, iż dostanie troche złota. Ale teraz trzeba będzie co, nie co wydać na tego maga. Z tego wynika, że za tego smoka i tak dostanie mało pieniędzy. Nagle w głowie zaswitała mu pewna myśl. A może on sam złapie smoka i nareszcie spłaci wszystkie swoje długi. Do tego, jeśli może złapie jakieś demony i sprzeda jakiemuś bogaczowi jako zwierzątka domowe, to stanie się obrzydliwie bogaty. Tak się rozradował z tego szalonego pomysłu, że wypluł napój, który miał w ustach na barmana.
-Co zamierzasz teraz zrobić?-Mściwie zapytał się opluty.
-Zamierzam wyjść!-Zagestykulował młodzieniec i szybkim krokiem wypadł-bo nie można było tego impetu przy krokach nazwać wyjściem-z lokalu.
Włóczenie się po mieście nie jest miłe, szczególnie gdy włóczysz się sam, porzucony przez innych. Tak właśnie włóczył się Rimer. Przechodząc obok wieży dzwonniczej nie zauważył stojących tam Lerona i Merkina.
-Hej! Młody! Chodź no tutaj.
-Eee... ? Co? Aaaaaa to wy.-Jak zahipnotyzowany bąknął blondyn.
Po chwili automatycznie wyrwał się z myśli o smoku i kilkoma susami podbiegł pod wieżę.
-Przepraszam zapomniałem się.-Próbował się wytłumaczyć spóźniony.
-No to więcej się nie zapominaj! Chodź! Idziemy do byłego łowcy smoków-maga Kyrina!-Jego młodszy kolega z grupy skarcił go delikatnie.-Teraz idziemy!
Szybkim krokiem skierowali się na starą polanę nieopodal miasta.
Bardzo zdziwiło ich otoczenie domu nijakiego Kyrina. Z jednej strony stało stare cmentarzysko, a z drugiej rozrastał się las z drzewami bez liści. Było to bardzo dziwne jak na tą porę roku-wiosnę.
-Dziwne to miejsce... .-Wzdrygnął się najmłodszy z łowców.
-Racja, ale nie ma się co dziwić. Jest on pewnym typem dziwaka i lubi takie posępne miejsca. Lecz najbardziej zaskakujący jest ten las.-Wytłumaczył Merkin.
Zbliżyli się powoli do małej dziurawej chatki z drewna. Jak się dokładniej przyjrzeć, to była lekko skrzywiona w stronę ziemi cmentarnej.
Patrzyli się kilka minut na dziwną chatę, kiedy nagle z zamyślenia wyrwał ich przeszywający, przeraźliwy ryk. Zacisnęli rękoma uszy, skrzywiając twarze w kwaśnym grymasie.
-No dobra, może ten mag wytłumaczy nam te ryki? Chodźmy!-Wycedził Rimer z ponurą twarzą.
Wcalnie nie miał chęci tam iść. I miał już swój plan. Las nadawał się idealnie na kryjówkę. Pobiegnie tam, gdy pozostali będą wchodzić do chaty. Zauważą jego brak dopiero, jak będą w środku i wtedy będzie za późno by ruszyć na poszukiwania. Wtedy on wróci do lasu, gdzie ukrył się smok i złapie go, po czym spłaci długi, a może jak złapie kilka demonów, to stanie się bogaczem! Ta wizja oślepiła go doszczętnie. Tym razem nikt mu się nie postawi. Zacznie się od powstrzymania demona, a skończy na byciu władcą. Jedno marzenie przerodziło się w obsesję. Przez chwilę myślał, że pęknie mu głowa od naporu myśli, ale usłyszał pukanie do drzwi. Uniósł oczy i zauważył, że to Merkin puka do drzwi. Jednym susem odskoczył w bok i sprintem wbiegł między gołe drzewa.
-Co to za szemrane typy?!-Zza drzwi dobiegały złośliwe zażalenia.-Ooooo Merkin! Jak się cieszą moje oczy!-Tym razem entuzjastycznym tonem wykrzyknął staruszek.
Jak na ludzi, do tego w podeszłym wieku, był bardzo wysoki. Był siwy z przesytem czerni we włosach. Miał, krótką, lecz bujną brodę. Włosów nie było widać. Przykrywała je okrągła, wypukła czapka z odstającymi dwoma, krótkimi rogami. Ogólna tonacja jego stroju, zarówną z czapką, malowała się fioletowo-czarno. Z szyi zwisało mnóstwo przeróżnych medalionów. Jeden odwracał szczególnie uwagę kazdego. Była to czaszka z jakiegoś fioletowego kamienia. Błyszczała się w świetle księżyca potwornym blaskiem. Tak złowrogim, że mógłby wystraszyć nawet najodważniejszego z rycerzy. Z kościstych ramion odstawały dwa stalowe haki, na których zawieszona była płachta ciemnego odcieniu fioletu. Peleryna wyglądała jakby była o kilka rozmiarów za duża. Fałdowała się u jej podnóża i na nadgarstkach. Zwijała się też mocno w okolicach szyi. Oczy starca były koloru piwnego, tak ciemnego, że wręcz czarnego. Twarz była lekko cofnięta do tyłu i pomarszczona, a mimo to można było na niej zoabczyć obraz sprytu czarodzieja. Wyglądał posępnie, niczym nekromanta. Do tego siedząc w tej chatce na odludziu powodował o sobie dziwne wrażenie.
-No chyba nie będziecie tak sterczec? Właźcie do środka.-Zaprosił Kyrin.
Łowcy weszli do izby rozglądając się po jedynym w niej pokoju.
Na samym środku pokoiku stał wielki stolik, przekrzywiony w bok, zrobiony z twardego, zimnego drewna. Leżało na nim mnóstwo zwojów i ksiąg. Na jednej, oprawionej w czarny materiał księdze widniał szokujący dla niektórych napis: ,,Nekromancja dla demonologów i mrocznych mistyków''. Leżało tam także stare, zakurzone zgniłe jabłko. Cuchnęło od niego na kilka metrów. Po jednej stronie pokoju stały półki ze zwojami i księgami. Po drugiej widniała tylko pusta ściana z jednym małym okienkiem. W zakurzonym koncie stała skrzynka oblepiona pajęczynami. Najwyraźniej mag indeksował swoje rzeczy, gdyż przy kuferku leżała tabliczka z numerkiem i podpisem: ,,Zbiór organów i innych części ciała smoków''. Powyżej umocowana byłą zaokrąglona półeczka z tego samego drewna co biurko. Stał na niej okzałay kuferek z kolejnym numerkiem i podpisem: ,,Skarb smoka Nethera''. Mieszkanko było posępne i straszne, tak samo, jak i jego właściciel.
-Eeeee...? Ładnie się pan tu urządził... .-Bąknął Leron.
-Na kilometr widać, że się podlizujesz dzieciuchu.-Wyrecytował bezdźwięcznie mag.-A teraz gadajcie po co żeście zakłócali mój spokój?!
-No więc Kyrinie. Mieliśmy problem z pewnym smokiem, który ma znajomości z demonami. Poszczuł nas pięcioma ognistymi stworami.
-Demony... rozumiem... zapewne zełsany jest tu przez władcę demonów, aby wypełnił jakieś zadanie. To jest bardzo chytre stworzenie. Wierzcie mi, znam się na tym... . Pomogę wam go złapać.
-Dzię...-Merkinowi zostało przerwane w półsłowie.
-Jest jedno ,,ale''. Będziecie musieli oddać mi rogi i pazury tego smoka. Idziecie na taki układ?-Chytrze się zapytał przerywając podziękowania.
-Hmmmmm... no dobra stoi! Ale niczego więcej.-Odpowiedział staruszek.
-Widzicie... szybko i bez żadnych problemów się dogadaliśmy. No to żegnam.-Czarodziej wstał i zamaszystym gestem wskazał drzwi.
-A kiedy mamy się spotkac, żebyśmy mogli pójść na polowanie?-Na biegu wyrecytował pytanie dowódca łowców.
-Za tydzień o tej samej porze. Jeszcze raz żegnam.-Tutaj koniec zdania zabrzmiał złośliwie i niecierpliwie.
Na te słowa łowcy wyszli z domu patrząc się na Kyrina jak na dziwaka.
Byli już prawie pod miastem, kiedy Leron zauważył coś dziwnego.
-Ej? Czemu tu nie ma Rimera?
-A niech mnie! Masz rację. Nie było go już w chacie, ale co mogło się z nim stać?
-Nie mam pojęcia. Poczekajmy do rana. Jak nie zjawi się w knajpie, to oznacza, że coś naprawdę mogło mu się stać. Tymczasem chodźmy.
Odeszli szybkim krokiem i rozstali się przed wejściem do miasta. Nie mieli pojęcia co Rimer chce zrobić. A nawet on nie wiedział, co może mu się stać. Nie z powodu smoka, lecz z innego, bardziej niebezpiecznego i potężnego powodu.
Coś delikatnie schodziło po malutkich schodkach, prowadzących do jakiejś obszernej piwnicy. Kiedy to coś już zeszło, pokierowało się na prosto od schodów. Szło powoli. Dochodziły od tego dziwne szemrzenia, jakby jakieś metalowe krążki uderzały o siebie. Lekii zarys wysokiej postaci kierował się do dwóch zielonych błysków, unoszących się w powietrzu. Błyski były wydłurzone, jakby to były oczy. Bo to były oczy. Oczy wielkiego czarnego smoka. To właśnie jego ryk wystraszył łowców tuż pod domem tajemniczego maga.
-Przypal pochodnie mały.-Syknęło ,,to coś'', które po zapaleniu drewnianych bali wystających ze ściany, przemieniło sie w Kyrina.
To właśnie on był tajemniczym właścicielem tego smoka. Teraz najwyraźniej coś planował, bo podszedł do ściany i zaczał oglądać swój kostur i kilka przedmiotów arsenału wojennego. Były tam sztylety, miecze, glewie, korbacze i wiele innych zmyślnych urządzeń. Nagle czarodziej podszedł do smoka i zaczął z nim rozmawiać.
-Jutro ruszymy na polowanie, wiesz? Złapiemy sobie czerwonego smoka, dzięki któremu twój pan pozna wszystkie tajemnice demonologii. Smok nie będzie miał z nami szans... zoabaczysz... już jutro... ahahahahahahahahahahahahahahahahah.-Z ust Kyrina na końcu zdania wydobył się diaboliczny śmiech. Wyglądał jakby dopiero co wyszedł ze szpitalu psychiatrycznego. Śmiech rozchodził się nawet po całym lesie, co usłsyzał Rimier.
-Co to jest?-Zdziwił się leżący pod drzewem Rimer.
Nie miał pojęcia, że może niedługo zginąć, jako ofiara wielkiego czarnego smoka.

Ciąg Dlaszy Nastąpi...

P.S.
Troche odchaczyło od tematu smoki, ale jakbym chiał do tego tematu robic, to był robił jakieś trzy tygodnie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Moordziak
Bad guy utaplany w Nutelli



Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: khem...

PostWysłany: Nie 11:12, 04 Mar 2007    Temat postu:

Tekst II





Smoczy skarb
W dalekiej przyszłości, gdzie ludzie i smoki żyli w zgodzie w Drac City. Trzy tysiące lat temu rozpoczęła się wojna między ludźmi a smokami. Przerwał ją Smoczy Wybraniec, który miał złotą zbroję. Niestety zbroja została ukryta w jaskini i pewnego dnia, gdy ludziom i smokom będzie zagrażać niebezpieczeństwo, to potomek Smoczego Wybrańca odnajdzie jaskinię dzięki kilku wskazówkom, pomocy przyjaciół i swojego smoka, który ceni wielki talent, dobre umiejętności, zasady moralne, męstwo oraz odwagę. Dzięki tym cechom potomek będzie mógł odnaleźć zbroję i powstrzymać wielkie niebezpieczeństwo, które niedługo nastąpi w Drac City. Trzydziestego pierwszego lipca w 4080 roku urodził się Matt Mark. Rok później w noc Halloween przybył do ich domu złowrogi wojownik, który nazywał się Avery Power. Chciał zabić on Matta, ale mu się nie udało, bo po walce z Christopherem, ojciec Matta, który zginął. Matka Matta, Wilhelmina błagała go, żeby go nie zabijał, ale on był nieugięty, więc ona poświęciła życie, zakrywając dziecko swoim ciałem. Avery wystrzelił śmiertelną wiązkę energii z czarnego drakonu, ale ona odbiła się jakby od niewidzialnej tarczy i pomknęła ku niemu. Ugodziła go prosto w serce, a on zniknął, rozwalając dom. Gdy przyjechał Jacob Vender, to wyciągnął chłopca z zniszczonego budynku i pojechał w stronę centrum miasta. Pracował on w akademii jeździeckiej, gdzie uczył panowania nad energią smoków. Zawiózł on go pod dom, w którym mieszkali jego krewni, ciotka i wuj. Ciotka była siostrą Wilhelminy. Jego krewni mieli syna, nieznośnego dzieciaka, sąsiedzi na pewno wiedzieli, że ich syn będzie kiedyś łobuzem. Niestety nie lubili oni rodziny Marków, bo oni byli inni niż pozostali ludzie. Byli wojownikami, naprawdę dobrymi wojownikami na smokach. Pokonali dużo zła, takich jak hydra, cerber, niebezpieczne smoki, na których jeździli poplecznicy Avery'ego Powera i wiele, wiele innych różnych stworzeń. Zostali wybitnymi uczniami w akademii jeździeckiej tak samo jak ich przodkowie i praprzodkowie. Prześladował ich Avery, żeby zobaczyć czy nie przejdą na stronę zła. Pewnego dnia ich zapytał czy by się przyłączyli, ale oni odpowiedzieli na to, że nie, bo stoją po stronie dobra, więc powiedział im, że się zemści i właśnie to zrobił, ale utracił swoje siły na dziesięć lat. Jacob Vender, gdy dotarł do krewnych ich syna, położył go pod drzwi, gdzie go znajdą, gdy będą brać gazetę, wtedy Mark na pewno usłyszy krzyk swojej ciotki, Constance Peste, a potem jej mąż, Alexander Peste zapyta się "co się stało" i się zacznie zastanawiać kim jest ten synalek i po co go tutaj podłożyli. Nazajutrz ciotka znalazła dziecko pod dzwiami, ale ona od razu wiedziała kim on jest, więc powiedziała mężowi, że ten chłopiec jest jej siostry. Alexander powiedział, że wybiją mu z głowy te wszystkie bzdury kim jest i na pewno nigdy się nie dowie, ale się mylił i to bardzo. Matt dorastał i to bardzo szybko, nosił niebieskie spodnie i niebieską bluzę, miał błękitne oczy i czarne, krótkie włosy, miał już jedenaście lat, w szkole syn jego krewnych, czyli jego kuzyn, Christopher Peste, był on tęgim chłopcem o jasnych, brązowych włosach i miał pomarańczowe oczy, zawsze gonił go z swoimi kolegami, żeby go pobić, ale on zawsze uciekał i ukrywał się dobrze. Miał tylko dwójkę przyjaciół, mądręgo chłopaka, który nazywał się Dean Winker, nosił on brązowe spodnie i czarną bluzę, miał takie same czarne włosy jak Matt i zielone oczy, miał też przyjaciółkę o imieniu Crystal Silver, było ona bardzo dobrym jeźdźcem, wiedział o tym, ponieważ ją widział na smoku Lucky, nosiła niebieskie spodnie i czerwoną bluzkę, miała rude włosy i czerwone oczy. On sam nie miał smoka, bo jego wuj i ciotka nie chcieli mieć nowych kłopotów, ale gdyby dostał smoka musiałby sam się nim opiekować i płacić za jego wyżywienie, ale wiedział, że jego marzenia się nigdy nie spełnią. Pewnego dnia, gdy szedł ze szkoły, to znowu zaczęła go gonić banda Christa, tak go nazywali koledzy. Ukrył się im w zaułku za pojemnikiem na śmieci. Zobaczył, że banda biegnie dalej myśląc, że ukrył się gdzieś indziej. Aż tu nagle coś go popchnęło, odwrócił się, a tam zobaczył złocisto-czarnego smoka, który patrzył na niego i pokazał oczami, żeby na niego wsiadł. Matt najpierw nie chciał wsiąśc, ale potem zebrał w sobie odwagę i dosiadł go. Nagle na głowie smoka rozbłysło oślepiające złote światło i pojawiła się złota gwiazda. Smok patrzał na wprost i gdy on tam spojrzał zobaczył wysokiego człowieka, który miał na twarzy blizny, miał brązowe oczy i włosy. Wyglądał tak jakby miał około czterdzieści lat. Nosił kurtkę jeźdźecką i czarne spodnie.
- Słyszałeś kiedyś o wojnie między ludźmi a smokami trzy tysiące lat temu? - spytał.
- Tak - odpowiedział. - Ale kim jesteś?
- Przepraszam, nie przedstawiłem się. Nazywam się Jacob Vender i jestem pracownikiem w akademii jeździeckiej, uczę panowania nad energią smoków, więc to ci się przyda na pewno - zakaszlał i mówił dalej. - To właśnie takiego smoka miał Smoczy Wybraniec podczas wojny. Wybiera on człowieka, który ma wielki talent, dobre umiejętności, zasady moralne, męstwo oraz odwagę. Musisz uwolnić ludzi od kolejnego niebezpieczeństwa, ale najpierw musisz odnaleźć zbroję Smoczego Wybrańca. Dam ci to co będzie ci potrzebne.
- Ale jakim cudem odnajdę zbroję?
- Dzięki swoim zaletom i przyjaciołom, którym ufasz, a oni cię nie opuszczą i nie zdradzą. Musisz się pospieszyć. Gdy odnajdziesz zbroję, przemień się a ja cię na pewno odnajdę. Masz - dał Mattowi amulet w kształcie gwiazdy i wskazówkę, które byłe wykonane, jak się domyślał, z złotego drakonu.
Kurtka jeździecka miała z tyłu złotą gwiazdę i była biała, w niektórych miejscach złota. Spojrzał w stronę gdzie stał Jacob, ale go już nie było. Kask przypominał hełm rycerski. Matt włożył kurtkę jeździecką i kask, dosiadł smoka i pojechał do Crystal, pokazać swojego smoka, był teraz tak szczęśliwy jak nigdy w swoim dotychczasowym życiu. Zszedł z Goldena, tak nazwał swojego smoka, gdy tu jechał, i zapukał do drzwi. Otworzyła mu matka Crystal, Minewra Silver.
- Czy jest Crystal w domu? - zapytał.
- Tak jest - odpowiedziała. - Och, Crystal, Crystal! Zejdź na dół, przyszedł do ciebie twój chłopak!
Na te słowa Matt zaczerwienił się.
- Mamo, on nie jest moim chłopakiem! - krzyknęła Crystal. - Siema Matt.
W drzwiach stanęła Crystal.
- Siema, chciałbym ci pokazać mojego smoka, ma złoty drakon i muszę odnaleźć zbroję Smoczego Wybrańca.
- Kogo? - zapytała.
- Smoczego Wybrańca, jakiś mężczyzna dał mi amulet i wskazówkę jak tą zbroję znaleźć - odpowiedział jej. - Chodźmy wreszcie.
- A, tak. I co ci jeszcze mówił?
I opowiedział jej o tym jak schował się w zaułku, gdy zaczęła go gonić banda Christophera i co się potem wydarzyło jak wszedł na Goldena.
- Nawet miły ten twój smok, zobaczymy czy lubi smoko batoniki - powiedziała i wyciągła batonika z swojej kieszeni.
Smok zaczął patrzeć na nią co robi i gdy mu podłożyła pod pysk batona, to od razu go zjadł.
- Widzać, że lubi smakołyki. Ale jest jeden problem, mój wuj i ciotka nie pozwolą go trzymać w ich stajni.
- Przecież możemy umieścić twojego smoka w mojej stajni. Rodzice na pewno się zgodzą, a za jedzenie będziemy płacić, gdy wygramy wyścig smoków.
- Wyścig smoków? Kiedy?
- Już za dwa dni. Musimy ostro trenować. Dobrze, że jutro nie ma szkoły, więc musisz przyjść do mnie z rana, ale najpierw musimy jechać do Deana Winkera, żeby przetłumaczył ten starożytny tekst na twojej wskazówce.
- No, dobra. To jedźmy.
Crystal poszła po swojego smoka, Lucky. Golden zobaczył ją i zakochał się od pierwszego wejrzenia, tak samo jak ona.
- Chyba się polubili - powiedziała.
- Zakochali się w sobie, przecież to widać.
Spotkali go po drodze do jego domu, jechał na swoim smoku, Oranger.
- O, cześć Matt. Cześć Crystal. Skąd masz smoka, Matt? - zapytał.
- Znalazłem go, to znczy od znalazł mnie. Słuchaj możesz przetłumaczyć ten tekst?
- No, oczywiście. Zawsze możesz na mnie liczyć. Musimy pojechać do mojego domu, bo ktoś mógłby nas podsłuchać.
- W takim razie jedźmy - zawołała Crystal.
Gdy dojechali do domu Deana, to weszli do stajni, żeby nikt im nie przeszkadzał.
- Poczekajcie tu, zaraz wrócę - powiedział Dean.
Po pięciu minutach wrócił ze swoim laptopem, dałem mu złotą wskazówkę, a on zaczął już tłumaczyć. Matt opowiedział mu wszytko o tym co się wydarzyło po ukryciu w zaułku.
- A więc jesteś potomkiem Smoczego Wybrańca.
- Nie wiem. Nikt mi nic o tym nie mówił - zawołał.
- Legenda głosi, że gdy pojawi się niebezpieczeństwo w Drac City, to złocisto - czarny smok odnajdzie przodka Smoczego Wybrańca, który walczył w wojnie trzy tysiące lat temu. Była to wojna między ludźmi a smokami. Rozpoczął ją zły człowiek, który pragnął, żeby smoki były wolne od ludzi i żeby on mógł nimi rządzić, miał na imię Avery Power. Zabijał wszystkich, którzy mu się przeciwstawili. Utracił swą moc, gdy chciał zabić dziecko, które mogłoby zostać Smoczym Wybrańcem. Imię dziecka nie jest znane, ale wiem, że miał rodziców o imieniach Wilhelmina i Christopher.
- Co się stało, Matt? - zapytała Crystal.
- Wiem kto to jest.
- Kto? - zapytali równocześnie.
- Ja miałem tych rodziców. Wuj i ciotka mówili mi, że zginęli na torze wyścigowym, wpadając do przepaści. Ciekwe czemu mi nie powiedzieli prawdy.
- Pewnie chcieli, żebyś nigdy się nie dowiedział o tym, po to, żeby... - nie dokończył, był blady na twarzy.
- Żeby co?
- Może oni są poplecznikami Avery'ego - powiedział bardzo blady. - Lepiej żebyś trzymał się od nich z daleka.
- Może zamieszkam u ciebie w stajni, co Crystal? - zapytał ją.
- Dobra, ale najpierw musisz zabrać swoje rzeczy.
- Więc jedźmy, ale my musimy się skryć pod twoim oknem, a ty będziesz nam podawał swoje rzeczy.
Pojechali do domu jego wujostwa. Jego przyjaciele i Golden skryli się, a on weszedł do domu. Wuj podszedł do niego i znowu się zaczęła awantura.
- Gdzie się znowu szwędałeś? - zapytał, był bardzo zdenerwowany.
- Chodziłem po mieście.
- Na pewno ze swoimi głupimi przyjaciółmi, czy tak?
- Oni nie są głupi - krzyknął, teraz już był wściekły na swojego wuja.
- Masz szlaban, nie będziesz mógł wychodzić, dopóki nie wykonasz zadań, które ci zlecę. A teraz marsz do pokoju i mi stamtąd nie wychodź. Jeszcze dzisiaj pójdziesz do sadu pozbierać jabłka.
Poszedł na górę do swojego pokoju, otworzył okno i zaczął podawać najpotrzebniejsze rzeczy.
- Dobra, mamy już wszystko teraz zejdź do nas - zawołała.
- Nie mogę, wuj mi zabronił wychodzić z domu.
- Więc skacz, Golden cię złapie.
- No, dobra skaczę - powiedział i wyskoczył.
Golden wystrzelił wiązkę energii i złapał Matta, gdy był dziesięc cali od podłoża. Byli w połowie drogi do stajni Crystal, aż pojawił się Christopher na swoim smoku, Evilen.
- Kogo ja widzę, trzech gamoni - zawołał i zaśmiał się.
- A ja widzę wielkiego, tłustego prosiaka w ubrabniach na smoku - powiedziała Crystal i wszyscy wybuchnęli śmiechem oprócz kuzyna Matta.
- Jeszcze wam pokażę. Ciekawe skąd masz smoka, Matt.
- Nie powinno cię to interesować.
- Powiem o tym rodzicom, a przy okazji twój smok to jakiś mieszaniec - pobiegł dalej, a jego śmiech było jeszcze słyszeć.
- O czym on mówił. Przecież mój smok jest złocisto - czarny - spojrzał na smoka i teraz dopiero zabaczył, że jest niebiesko - czerwony.
- Przemienił się, gdy wyruszyliśmy spod domu twoich krewnych - zawołał Dean i pobiegli dalej.
Zatrzymali się przed domem dziewczyny, a ona powiedziała:
- Już nie musisz spać w stajni. Zadzwoniłam do rodziców i spytałam się czy może mój przyjaciel u nas zamieszkać, a oni się zgodzili.
- Słuchajcie zostało nam niewiele czasu.
- A do czego?
- Do znalezienia zbroi Smoczego Wybrańca - pokazał im przetłumaczoną wskazówkę na laptopie, głosiła ona:
"Tam gdzie jaskiń pełno, znajduje się zbroja,
Odnajdziesz ją przy pełni księżyca i przy zaćmieniu"
- To bardzo proste. To zjawisko jest co dziesięć lat, a dziś jest ten dzień.
- Za miastem jest dużo jaskiń, byłam tam kiedyś z ojcem.
- To czas jechać, będzie gdzieś o dwudziestej.
Dojechali za miasta, Matt się zdziwił, że tyle tu tych grot jest.
- Jak znajdziemy tą właściwą? - zapytał.
- Wskaże nam go księżyc - powiedział Dean.
Czekali i czekali, aż księżyc był już w pełni.
- Dochodzi właśnie ta pora. Przygotujcie się.
Nagle zrobiło się ciemno i pojawił się oślepiający złoty błysk, który uformował jaskinię. Weszli i zobaczyli, że ta grota jest większa niż na zewnątrz wygląda. Na środku unosił się w powietrzu złoty mankiet. Matt wziął go i włożył na ramię. Zauważył, że jest wydrążony otwór do jakiegoś przedmiotu i przypomniał sobie, że Jacob dał mu amulet w kształcie gwiazdy. Umieścił go w wydrążenie, a amulet zawołał:
- Uwolnij Smoka!
Golden był już czarno - złocisty, a Matt miał zbroję Smoczego Wybrańca.
- Witam was, moi drodzy - powiedział tajemniczy głos.
Wszyscy się odwrócili i zobaczyli człowieka, nie było widać jego twarzy.
- Pan jest kapłanem smoków, a to jest świątynia smoków, czy tak? - zapytał Dean.
- Zgadza się, młody człowieku. Słuchajcie musicie zapisać się do akademii i nauczyć się walczyć z siłami zła. Niedługo w Drac City będzie niebezpiecznie i tylko wy możecie powstrzymać zło, więc powodzenia. Myślę, że się kiedyś spotkamy.
Wyszli i pobiegli w stronę Drac City, gdy Matt się odwrócił jaskini już nie było. Po drodze ściągnęłem amulet i Golden był taki sam jak przedtem. Pożegnali się z Deanem. Odstawili smoki do stajni i dali im jeść. Potem i oni poszliś na kolację. Po kolacji chciało im się strasznie spać, więc zasnęli szybko w swoich łóżkach, ale niż Matt zasnął mówił w myślach:
- Ciekawe co mnie jutro czeka. Ten dzień był smoczy i odnalazłem smoczy skarb.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Moordziak
Bad guy utaplany w Nutelli



Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: khem...

PostWysłany: Nie 12:00, 04 Mar 2007    Temat postu:

Co do oceniania:
Uczestnicy pojedynku nie moga się wypowiadać tutaj do końca walki.
Proszę Lady o ocenienie obu opowiadanek, pod względem:
- fabuły,
- poprawności, ortografii i stylistyki,
- bohaterów,
- zgodności z tematem,
- własnych odczuć.

- pomysł,
- styl pisania.

Oraz przyznanie punktów w skali od 0 do 10.
Wszyscy inni, którzy chcą oceniać, oceniaja jedynie bohaterów, fabułę i własne odczucia wobec tekstów, przyznają punkty opowiadaniom od 0 do 5.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady
Youthful Beast!



Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krzesło przed monitorem.

PostWysłany: Sob 19:18, 17 Mar 2007    Temat postu:

Czemu nikt oprócz mnie nie ocenia? XP
Ułoj, znielubicie mnie za to XP

Ehh... łypnęłam krótko na oba teksty i mam idiotyczne wrażenie, że Autorzy uwzięli się, żeby zgwałcić mi mózg... no cóż, raz się żyje.

Tekst I

Człap! Człap! Człap!
Człapanie, drogi Autorze, to bardzo powolne jest. Jak ja bez kofeiny.

Jego styl biegu przerodził się z długich skoków w pełzanie plackiem na ziemi.
Że łat?

Jego mina stawała się coraz bardziej zrozpaczona.
Ee... mina? Zrozpaczona? Ee... brzydkie zdanie, brzydkie...

Przypominały brzytwy cofnięte do tyłu.
A zęby, dla odmiany, cofały mu się do przodu? XP

Z gruczołów, na które naciągnięta była błona, wyrastały malutkie, ostre łuski,
Uu... z gruczołów powiadasz? Uu... a których? Łojowych?

rogi były długie na około 60 cm.
W tekście literackim liczebniki piszemy słownie. I nie używamy skrótów.

Świiiiiiist! W powietrzu przeleciała, niewielka, stalował glewia.
To może jeszcze, kurde, halabarda?! Glewia, to jest KOSA. Przekuta, ale ciągle KOSA.

Jeden z nich chwycił za plecy i wymierzył ręką rzut.
Plecami rzucał, powiadasz?

Niby miałem się do tego posuwać tylko w wyjątkowych sytuacjach, lecz teraz taka sytuacja wystąpiła... .-Rozmyślał chytrze obiekt polowania.
„Niby miałam pisać normalną ocenę” – rozmyślał złośliwie obiekt powszechnego terroru.

Nagle zamienił się w coś na rodzaj naleśnika,
... odejdź i nie wracaj. Polska język trudna, ale to już przesada...

Wojownicy wystąpili potężnym krokiem prawej nogi do przodu,
Przeważnie chodzili na rękach, ale teraz zrobili wyjątek.

następnie popełznął w najbliższe krzaki.
...krzaki? A miał osiem metrów na długość...to może schowaj się za kępką trawy, co?

aczkolwiek nie zostali przez niego zostawieni z pustymi rekoma.
Polecam zakup słownika frazeologicznego. I przeczytanie go ze zrozumieniem. Bo puste ręce nijak się mają do sytuacji.

Wyrecytował bezdźwięcznie mag.
Oksymoron.

-Na kilometr widać, że się podlizujesz dzieciuchu.-Wyrecytował bezdźwięcznie mag
Miał tą kwestię opracowaną od dosyć dawna.

ahahahahahahahahahahahahahahahahah.
Zaraz zrobię komuś krzywdę...

Fabuła:
No....hym...gonili smoka, smok wezwał demony, potem jakiś mag. Eh, nihil novi, pomysł marny.

Poprawność:
Dajcie mi karabin. Błędy rzeczowe po prostu rozwalają. Może i masz jakąś wizję, ale za cholerę nie potrafisz jej przelać w taki sposób, aby nie wywoływała wybuchów śmiechu.
A to coś źle odmienisz, a to frazeologizmu źle użyjesz, a to znowu palniesz głupotę w stylu „kroczyli nogami”, „rzucił ręką”.

Zgodność z tematem:
Smoki są. Jabłko...eee... też było.

Własne odczucia:
Jeżeli grasz w RPG to przestań. Szkodzi CI. A szczególnie opisom. Są nużące i rodem z wypracowań szkolnych, a nie tak to ma wyglądać. Powinieneś przedstawiać wszystko w taki sposób, aby czytelnik nie przysypiał w trakcie. Każdy wie, że smok ma łuski, więc po cholerę je opisywać?
Wygląda na to, że na siłę wydłużałeś tekst.

Pomysł:
Że łat? A no, jakiś tam niby był...

Styl:
Nudzisz, chłopie.

Tekst II:
Przerwał ją Smoczy Wybraniec, który miał złotą zbroję.
Jenny miała szesnaście lat i zeszła na śniadanie. Brak związku.

Niestety zbroja została ukryta w jaskini
Bo wzięli przyszli zbójcy i ukradli. Teraz trzeba poczekać na Alibabę.

odnajdzie jaskinię dzięki kilku wskazówkom, pomocy przyjaciół i swojego smoka, który ceni
Czas! CZAS! Trzymaj rzesz skubańcze ten przyszły, skoro zacząłeś...

męstwo oraz odwagę.
A także dobrą popijawę, piękne kobiety, haza...eee... wymieniasz i wymieniasz.

pewnego dnia, gdy ludziom i smokom będzie zagrażać niebezpieczeństwo
niebezpieczeństwo, które niedługo nastąpi
Czy myślisz nad tym, co piszesz? Bo się powtarzasz.

przybył do ich domu złowrogi wojownik, który nazywał się Avery Power.
Chociaż wolał, aby go nazywano Rower Pay we? Odniesienia są tak subtelne, że mam wrażenie, jakby mnie kto w ścianę wbijał.

takich jak hydra, cerber, niebezpieczne smoki,
...erynie, furie, Quetzalcoatl, dynastia Asów, Kyuubi, Shirahime, smok Wawelski. Kwik.

niebezpieczne smoki, na których jeździli poplecznicy Avery'ego Powera
Samym poplecznikom krzywdy nie robili.

Prześladował ich Avery, żeby zobaczyć czy nie przejdą na stronę zła.
Sam sobie przeczysz. Jak kogoś prześladujesz, to go gnębisz. Jak chcesz kogoś przekabacić, to jesteś miły.

ewnego dnia ich zapytał czy by się przyłączyli, ale oni odpowiedzieli na to, że nie, bo stoją po stronie dobra,
Bo dobro ma łądniejsze ubranka.

więc powiedział im, że się zemści i właśnie to zrobił
Autor streszcza, więc Lady powiedziała [cenzura] i właśnie to chciała zrobić autorowi. Młotkiem.

kim jest ten synalek i po co go tutaj podłożyli.
Właśnie mnie zamordowałeś. Wrogowie dzieciaka podłożyli. Coby się ci dobrzy męczyli.

Matt dorastał i to bardzo szybko, nosił niebieskie spodnie i niebieską bluzę,
Jenny miała szesnaście lat i zeszła na śniadanie...

Matt dorastał (...)miał już jedenaście lat,
Zaje...ehem... wiele, naprawdę. Normalnie może już iść i kupić sobie fajki.

syn jego krewnych, czyli jego kuzyn,
Nie domyśliłabym się

Nosił...nosiła...
Po jaką cholerę w kółko piszesz o tym, co kto nosił? A może jeszcze się nie przebierali albo mieli w cholerę identycznych komplecików? ==’

Wyglądał tak jakby miał około czterdzieści lat.
Ciesz się, że nie wiem, gdzie mieszkasz. Za to, to już bym zatłukła. CzterdzieSTU lat.
Gdyby było bez „około” zapis byłby dobry.

jakiś mężczyzna dał mi amulet i wskazówkę jak tą zbroję znaleźć - odpowiedział jej. - Chodźmy wreszcie.
- A, tak. I co ci jeszcze mówił?
Że ma 12 lat i nazywa się Wojtek. XD

"Tam gdzie jaskiń pełno, znajduje się zbroja,
Odnajdziesz ją przy pełni księżyca i przy zaćmieniu"
- To bardzo proste. To zjawisko jest co dziesięć lat, a dziś jest ten dzień.
Rotfl....

Fabuła: żałosna zlepianka WS i”Harrego Pottera” nie ma nic, absolutnie NIC własnego.

Poprawność: Powtórzenia. Interpunkcja. Brak związku logicznego pomiędzy zdaniami podrzędnymi. Linijka w linijkę jakiś kwiatek, aż mi się wypisywać odechciało. A w dodatku streszczasz.

Bohaterowie: Że kto? A tak, były tam bezpłciowe kopie. Bez psychiki, bez czegokolwiek.

Zgodność: Jabłka brak. N chyba, że miał bliznę w kształcie jabłka, nie powiem gdzie...

Własne odczucia: Będę szczera. Musiałam dużo czasu odczekać po przeczytaniu pierwszej linijki.

Styl: Bang! Bang! You`re dead.

Suma sumarum:

Fabuła:
1 - 4 pkt
2 - 1 pkt
Poprawność
1 – 5 pkt
2 – 5 pkt
Bohaterowie
1 – 5 pkt
2 – 0 pkt Nie twoi = nie mamy o czym gadać
Zgodność
1 - 10
2 - 5
Własne odczucia
1 – 5pkt
2 – 0 pkt
Styl:
1- 4pkt
2- 4pkt

Zadanie domowe:
Dla autora 1 – przepisz tekst, umieszczając* fragmenty* albo detale z opisu między dialogi.
- No nie wiem... – powiedział, odgarniając brązowe włosy z czoła. Były nieco zbyt długie i ciągle wpadały mu do oczu- (...)
Nie wbijaj od razu całego opisu. No chyba, że chcesz czytelnika zanudzić.

Dla autora II – napisz tekst jeszcze raz,* uważając* na to, aby nie przypominał WS ani Harry`ego Pottera. Ani niczego innego. To ma być TWÓJ własny tekst. A nie coś, co można nazwać w najmniej fajny z możliwych sposobów.

Może i kogoś obraziłam. Dobrze mu tak. Najpierw pomyśli, zanim podsunie mi tekst.
Atakuję wyłącznie teksty, panowie. Wy se jesteście i se bądźcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Wybraniec Smoka Strona Główna -> Miejsce Pojedynków Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin